Zgrupowanie kadry rozpoczęliśmy 26 grudnia w Polsce treningiem na lodzie. W trakcie spotkania z kierownikiem, poznaliśmy plan całego zgrupowania. Następnego dnia po śniadaniu o 6:30 wyruszyliśmy do Budapesztu. Gdy dojechaliśmy na miejsce, w planie mieliśmy obiad w hotelu i wieczorny trening . Już 28 grudnia był pierwszym dniem turnieju , więc w ramach inauguracji rozgrywek chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony. W pierwszych minutach meczu ze Słowenią przegrywaliśmy 2:0, lecz podnieśliśmy się, wyrównując 1 tercję na 2:2. W kolejnych odsłonach pokazaliśmy charakter, kończąc wynikiem 6:4. Wtedy zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Kolejny dzień był bardzo trudny, ponieważ do rozegrania mieliśmy aż dwa mecze: o godzinie 12 mecz z Ukrainą, a o 20 z Węgrami. Musieliśmy więc dużo odpoczywać, aby mieć siłę na niedzielę. Mecz z Ukrainą był trudny, bo zawodnicy byli dobrzy technicznie, ale nie dawaliśmy im odskoczyć, wygrywając 4:1. Tym sposobem znów zabrzmiał hymn Polski . Cieszyliśmy się z tej wygranej , gdyż dawała nam pewne miejsce w finale. Myślę, że właśnie ten fakt, spowodował zbytnie rozluźnienie i zadecydował o wyniku meczu z Węgrami, który przegraliśmy 4:2. Nie sądzę, że w tej rozgrywce zadecydował brak sił, ponieważ Węgrzy też byli po wyczerpujących meczach, tak jak my. W końcu wielki dzień, finał turnieju, w którym zmierzyliśmy się z Ukrainą. Mimo, że wygraliśmy z nimi 4:1, wiedzieliśmy, że nie będzie już tak łatwo , ponieważ będą chcieli się odegrać. Podczas meczu każdy robił to, co powinien na 100%, a nawet więcej. Rezultatem takiej postawy było zwycięstwo 2:1 w całym turnieju i odebranie pucharu. Wszyscy cieszyliśmy się z wygranej , ponieważ Ci rywale, których tam spotkaliśmy, będą też na Mistrzostwach Świata do lat 18 .
Patryk Wsół